Lubię walczyć i wygrywać

2023-01-15 16:00:00(ost. akt: 2023-01-14 17:40:06)

Autor zdjęcia: Arch.prywatne

Pasją Kamila Kowalskiego ze Szkotowa jest jeździectwo. Swoją przygodę z końmi rozpoczął zaledwie 4 lata temu, a już osiąga pierwsze sukcesy. Trenuje w Kwidzynie pod okiem znanego trenera Józefa Zagora, czterokrotnego medalisty MP w ujeżdżeniu oraz Jacka Zagora.
Kamil był uczniem liceum w Nidzicy, ale przeniósł się do II LO w Kwidzynie, żeby trenować pod okiem doświadczonych trenerów.

Jak mówi, nie żałuje tej decyzji, bo dzięki temu może godzić swoją pasję z nauką. Ze względu na udział w zawodach, często opuszcza lekcje, ale nauczyciele pozwalają mu nadrabiać materiał. Jak mówi, nigdy nie miał problemów z nauką. Po maturze chce studiować rolnictwo w Olsztynie, a potem wrócić do rodzinnego gospodarstwa.

Nie zamierza jednak rezygnować ze swojej pasji. Może dlatego, że jeździectwo w jego rodzinie ma bardzo duże tradycje. Już jego prababcia Zofia Hoflinger, córka znanego we Lwowie fabrykanta czekolady, swojego pierwszego konia dostała, gdy miała 6 lat. Zofia jako pierwsza kobieta ukończyła Wielką Pardubicką w Czechach. To znany bardzo trudny wyścig konny z przeszkodami.

Być może smykałkę do koni Kamil odziedziczył po prababci, chociaż uprawianie sportu rozpoczął od trenowania piłki nożnej. Zrezygnował z tego sportu, gdy zmarł jego tata. Jeździectwo zaczął trenować 4 lata temu.

— Dokładnie 4 maja 2019 roku mama z moją siostrą wybierały się na trening jazdy konnej do stajni Kingi Pasturskiej w Napiwodzie. Postanowiłem z nimi pojechać, żeby spróbować swoich sił w jeździe konnej. Pojechałem i jazda bardzo mi się podobała. Postanowiłem trenować. Dwa tygodnie później już wystartowałem w swoich pierwszych zawodach ujeżdżeniowych. Wyszło mi bardzo mizernie, ale postanowiłem nie rezygnować — mówi Kamil.

Przeniósł się na treningi do stajni pod Drwęckiem, ponieważ w Napiwodzie nie było koni sportowych. Panowała za to cudowna atmosfera, ale trzeba było dokonać wyboru.

Dostał swojego pierwszego konia Łatka, na którym osiągał pierwsze sukcesy. Rozpoczął regularne treningi. Bardzo szybko zdał obydwie odznaki jeździeckie i licencję, co uprawniało go do startowania w coraz wyższych konkursach. Jego marzeniem jest zdobycie medalowego miejsca w Mistrzostwach Polski. Do tej pory nie udało się go spełnić.

— Przede mną daleka droga. Są to bardzo trudne parkury, duże wysokości. Nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda. Ale lubię walczyć i wygrywać, więc wszytko przede mną — mówi Kamil.

Kolejne jego marzenie spełniło się, bo wygrał prestiżowy konkurs międzynarodowy na Cavaliadzie. Na pewno wystartuje w lutym w Sopocie.

Żeby jednak osiągać sukcesy w jeździectwie potrzebne są stałe, regularne treningi. Koń musi chodzić regularnie, ponieważ potrzebuje odpowiedniej ilości ruchu.
— Staram się trenować skoki raz lub 2 razy w tygodniu. Resztę dni poświęcam na jadzę ujeżdżeniową bez skoków, żeby koń miał czas na odpoczynek, regenerację sił. Poza tym konia trzeba pielęgnować, co robię sam. Pozostałe czynności takie, jak karmienie, dbanie o czystość boksu wykonuje stajenny — mówi Kamil.

Jeździec i koń muszą stanowić dobrze zgraną parę. Dobry jeździec potrafi wykrzesać z konia 120% jego umiejętności, a dobry koń potrafi zmusić jeźdźca do lepszej jazdy. Dlatego koń, którego wybieramy na treningi, powinien mieć dostosowane umiejętności do jeźdźca.
Współpraca jeźdźca z koniem ma bardzo duży wpływ na przebieg jazdy w konkursie.

— Ważne jest to, żeby i koń, i jeździec w dniu zawodów mieli dobry dzień i współpracowali ze sobą. Nie jest to takie proste. Dużo zależy od charakteru konia, który ma swój temperament. Trzeba mieć szczęście, żeby zgrać się z koniem — zapewnia Kamil.
Najlepiej jeździło się Kamilowi na Łatku, którego bardzo dobrze poznał i dogadywali się wspaniale. Tego konia prowadził od początku, gdy był młody, a Kamil dopiero zaczynał pierwsze treningi.

— Właściwie razem uczyliśmy się jazdy konnej. On ode mnie, a ja od niego. Od najmłodszych lat byliśmy dopasowani do siebie. Teraz Łatek leczy kontuzję, ale mam nadzieję, że wkrótce wróci do treningów — mówi Kamil.
Brał na nim udział w wielu konkursach rangi regionalnej i ogólnopolskiej. I często sięgał po najwyższe laury.

— Nikt, kto mnie na nim widział nie wierzył w nasze zwycięstwo. Podczas zawodów w Sopocie na 120 par ja z Łatkiem stratowaliśmy jako ostatni. Gdy zobaczył nas trener którejś z drużyn powiedział do swoich zawodników: ostatnia wjeżdża krowa (Łatek był łaciaty jak krowa) i był przekonany, że nie ma szans na zwycięstwo. Ale tego dnia się pomylił, ponieważ zwyciężyliśmy. Wtedy ten trener podszedł do mnie, przeprosił i pogratulował — wspomina Kamil.

Teraz jeździ na klaczy Celline. To bardzo doświadczona klacz. Niestety, nie jest jeszcze z nią dobrze zgrany. — Jest bardzo trudna, temperamentna. Trudno jest ją prowadzić w parkurze. Spina się podczas przejazdu, ma nierówną fulę (krok galopu). Ciężko jest dobrze wymierzyć dystans do przeszkody — podkreśla Kamil.

Trzeci jego koń Nefryt wraca powoli do treningów po kontuzji.
Najlepszy do jazdy, treningów jest koń, który ma doświadczenie, ponieważ przekazuje on swoje umiejętności jeźdźcowi. Taki koń zna przeszkody, jest wyuczony, potrafi pomóc, a nawet uratować jeźdźca z różnych opresji. Ma też większe możliwości skoków.
Zwycięstwo w zawodach, wbrew pozorom, zależy od pary koń - jeździec.

— Koń potrafi się zbuntować i powiedzieć - nie będę skakał, nie będę już pomagał jeźdźcowi. Powie - stop. Zacznie omijać przeszkody lub je zwalać, lub po prostu zatrzyma się przed przeszkodą. Natomiast jeśli koń chce, to rzuca serce za przeszkodę i skacze — zapewnia Kamil. I dodaje, że często uczucia, nastawienie jeźdźca udzielają się koniowi.

— Ja mam wielkie serce do walki i ogromną chęć wygrywania. Ten mój zapał udziela się koniowi i on skacze bez problemów. Moje konie kochają wygrywać. Już same z siebie tak walczą, aby wygrać. Jak zdarzy im się zrzutka przeszkody, to same poprawiają się, skaczą wyżej. Mają ducha walki. Na zawodach pokazują, co potrafią. Mój Srokaty pokazał taką wolę zwycięstwa, że gdy ja popełniłem błąd, źle najeżdżając na przeszkodę, to on mimo to skoczył nie strącając drąga — zapewnia Kamil. Dodaje, że najazd na przeszkodę i zachowanie odpowiedniej odległości do odbicia się konia są bardzo ważne.

Jeździec koniem kieruje głównie łydkami i balansem ciała. Ma też wodze i bacik. — Bacika używam bardzo rzadko — zapewnia.
Koń jak człowiek ma swój temperament, swoje uczucia, humorki i potrafi je okazywać. Jak jest zły, to kładzie uszy do tyłu, pokazuje zęby i białka w oczach. Jak jest czymś bardzo zainteresowany, to uszy wysuwa do przodu, a jak się cieszy to podnosi chrapy. Jak mu się coś nie podoba, to zaczyna brykać, będzie chciał zrzucić jeźdźca. Jak nie chce czegoś zrobić, to ustawia się zadem. Może nawet kopnąć.

Konie są również bardzo różne pod względem charakterologicznym. Łatek lubi inne zwierzęta, jest przyjazny wobec ludzi. Jest bardzo strachliwy, wszystkiego się boi.

Celline natomiast nie lubi innych koni. Woli spędzać czas sama. Jest typem introwertyka. — Jednak coraz bardziej toleruje inne konie — dodaje Kamil.

Konie są jak ludzie. Jedne są introwertykami, inne ekstrawertykami, jedne są leniwe, inne pracowite, potrafią się cieszyć i smucić. Są zazwyczaj bardzo bojaźliwe, szybko wpadają w panikę. Wtedy zrywają się i uciekają. — Mogą ponieść jeźdźca — mówi.

Potrafią też okazywać dumę i zadowolenie. — Gdy zwyciężają i na paradę idą w pierwszym szeregu bije od nich zadowolenie i duma. Podzielają moje szczęście i radość — zapewnia Kamil.



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5