Ostatni dzwonek

2019-06-19 07:00:00(ost. akt: 2019-06-18 17:14:54)

Autor zdjęcia: Michał Piotr Moszczyński

Koniec roku szkolnego, 80 lat temu w Janowcu Kościelnym, za sprawą zbliżającej się wojny, miał dodatkowy, patriotyczny charakter.
Równo osiemdziesiąt lat temu, była podobnie słoneczna i gorąca pogoda. Dla szkoły w Janowcu oprócz uroczystości związanych z obchodami kończącego się roku szkolnego 1938/39, była przewidziana jeszcze jedna uroczystość.

Stąd też, obchody przeniesiono na niedzielę, 18 czerwca 1939 r. Zapewne i ze względu na ich doniosłość, znaczenie, nowy (od 1938 r.) kierownik szkoły Kazimierz Kajkowski, zaprosił na nie, swojego poprzednika Stefana Kraśnickiego. Co było szczęśliwym pomysłem, gdyż ten, przyjechał z własnym aparatem fotograficznym.

Byli też zaproszeni oficjele - jak wicestarosta Ciesielski i inspektor szkolny Anyszko.

Przewidziano także część artystyczną. Z siedmiu dziewcząt ze starszych klas, utworzono zespół taneczny. Uszyto dla nich jednakowe sukienki, co ciekawe, z materiału w deseń kwiatowy, który równie dobrze byłby modny i w bieżącym sezonie.

Wśród jego członkiń na zachowanym zdjęciu grupowym widać Barbarę Tańską i Halinę Kołakowską .

Ich występy były przewidziane na część artystyczną, po głównych uroczystościach.

A te, rozpoczął od okolicznościowej mowy kierownik szkoły. W imieniu uczniów, wystąpił uczeń klasy VII, Surowik, który także przywitał licznie przybyłych gości. Wśród których, byli tym razem wyjątkowo zacni. A to za sprawą panującej wówczas, także gorącej atmosfery ale politycznej. Wciąż nie było wiadomo – będzie wojna czy pokój?

W związku z tym, że zanosiło się bardziej na tę pierwszą możliwość, w Janowcu Kościelnym, powołano podobnie jak w wielu innych miastach czy wsiach Polski, Komitet Obywatelski, którego zadaniem było zbieranie funduszy na dozbrojenie wojska.

W efekcie wpłaconych darowizn, pozyskano sumę wystarczającą na zakup karabinu maszynowego. Wybór beneficjenta był prosty. Postanowiono odwdzięczyć się za dotychczasowy patronat, jaki nad szkołą sprawowało Koło Opieki, składające się z żon oficerów i podoficerów jednej z jednostek stacjonującej w Modlinie.

Według początkowo chodzącego do szkoły w Smolanach, a później ucznia szkoły w Janowcu K., Tadeusza Moszczyńskiego, był to „1 Batalion Saperów Legionów”.

Przed wręczeniem RKM-u, przybyłym oficerom, ks. Gutowski dokonał jego poświęcenia. Będące na uroczystości panie z wojskowego Komiteut Opieki wręczyły uczniom okolicznościowe upominki.

Po tym nastąpiła część artystyczna, połączona z występem dla licznie zgromadzonych mieszkańców jak i sproszonych gości, wspomnianego zespołu tanecznego.

Ta część zakończona została wspólnym zdjęciem zespołu i przybyłych z rodzinami oficerów, przed janowiecką szkołą.

S. Kraśnicki wykonał także zdjęcie uczennic, na którym w prawym dolnym rogu jest częściowo widoczna Wanda Rakowska, stała bywalczyni corocznych Seminariów w Janowcu K.

Obok niej dziewczynka w mundurku marynarskim to Teresa Rudzińska, córka właściciela majątku.

Nie był to finał tak zapoczątkowanej akcji. Już za tydzień, na 25 czerwca 1939, ks. kanonik Gutowski zorganizował spotkanie założycielskie koła P.Z.Z. (Polski Związek Zachodni) w Janowcu Kościelnym.

W przeprowadzonych wyborach, został wybrany na prezesa koła. Funkcja wice-prezesa przypadła ziemianinowi Michałowi Waśniewskiemu z Zaborowa (Ostatni Król Poboża). Sekretarzem (czyli po polsku pisarzem), obrano K. Kajkowskiego, skarbnikiem Wacława Tańskiego z majątku Miecznikowo-Kołaki.

Poza nimi członkami zarządu zostali Kazimierz Chmielewski i Władysław Szczepkowski. Ks. Gutowski zachęcony powodzeniem poprzedniej zbiórki, wyznaczył kolejne zebranie, by jeszcze raz odwołać się do ofiarności społeczeństwa.

Tym razem celem było zakupienie karabinu maszynowego, dla oddziału 2. Batalionu Mazurskiego (z Bat. Obrony Narodowej) stacjonującego w Szczepkowie-Borowym.

Już w trakcie wstępnego ustalania terminu zbiórki, wpłynęły pierwsze i to hojne datki, na ten szczytny patriotyczny cel.

Powołano też komitet i ustalono jego skład na zbliżające się obchody „Dnia Morza”. Miały się odbyć one 29 czerwca.
To było już w późniejszym terminie.

Na razie jedna z uczennic, Wanda Rakowska, wracając do domu spotkała w nim, znanego już z uroczystości, majora z żoną i kilkunastoletnią córką. Okazało się, że jest to jej ciocia, która wraz z córką, spędzą u nich część wakacji.

iestety po latach, kiedy Pani Wanda, dzieliał się ze mną swoimi wspomnieniami – nazwisko ich uleciało z jej pamięci.

Pozostało wspólne zdjęcie przed domem. Mogła tylko dodać, że już po wojnie z nimi nigdy się nie spotkała.

Był to już w połączeniu ze zdjęciem, na którym można było rozpoznać stopnie jakiś trop, czy wskazówka od której należało zacząć poszukiwania.

Podczas pokoju, w batalionie, jedynym oficerem w stopniu majora, był mjr Henryk Bieńkowski. Pełnił on funkcję I zastępcy dowódcy batalionu.

Pochodził w powiatu Rówieńskiego. Już jako nastolatek, w wieku 16 lat wstąpił podczas I Wojny, do Armii Rosyjskiej. Ukończył podchorążówkę w Warszawie w 1920 r. i uczestnik walk o Niepodległość 1918-1920.


Niestety, o samym majorze ostatnie zachowane relacje z Wojny 1939 r., są tylko przy opisywaniu losów Sztandaru jednostki: „1 Batalion Saperów Legionów. Sztandar znajdował się w plecaku mjr. Henryka Bieńkowskiego w chwili, gdy wymieniony był transportowany przez wojska sowieckie wraz z innymi oficerami do m. Szepietówka.

Razem ze sztandarem znajdowały się wszystkie gwoździe wyjęte z drzewca. Dalsze losy sztandaru nieznane. – Meldunki gen. Szyszko-Bohusza i ppor. Zygmunta Oranowskiego.”

Tak odnotował Kazimierz Satora w książce „Opowieści wrześniowych sztandarów”. Mjr. Bieńkowski z dniem wybuchu wojny wchodził w skład mobilizowanej na czas wojny, jednostki „Ośrodek Zapasowy Saperów typ specjalny nr 1”. Utworzonej przy 1 Bat. Sap. Legionów.

Kolejne informacje są już niestety tragiczne. Zarówno on jaki i kilku innych oficerów, zapewne rezerwistów, z „Ośrodka Zapasowego” (mjr Kazimierz Ignacy Niewiarowski i kpt. adm. Leonard Feiner ) zostało zamordowanych w 1940 r. w Charkowie. To by też tłumaczyło, dlaczego nie odezwali się już po wojnie. A więc kolejna historia, która niedokończona, czeka na swój ciąg dalszy.

Michał Piotr Moszczyński


Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: moszczynski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. To.. #2749792 | 5.173.*.* 19 cze 2019 22:39

    Piękna i jednocześnie smutna historia. Łza się w oku kręci. Jak w filmie "Jutro idziemy do kina"

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5